www.anahi17.pl.tl
   
 
  *cd**zdjęcia*nevs**video*niespodzianka*



a treaz co będzie w dzisiejszej notce

             *zdjęcia*

              *nevs*

              *video*

              *niespodzianka*

oczywiście zę video będzie na końcu z powodów technicznych jakieś pytania prosze mnie informować postaram się zapobiedz 

a teraz fotki joasi i sebastiana z w11









narazie tyle fotek 

a teraz nevs

Seryjni zabójcy: Ivan Milat - australijski morderca turystów

Między 1992 i 1993 rokiem, w lasach otaczających Sydney, policja natrafiła na płytkie groby z ciałami siedmiu młodych turystów. Dwóch z nich było obywatelami Wielkiej Brytanii. W ten sposób rozpoczęło się największe polowanie na mordercę w historii Australii. Szeroko zakrojona akcja doprowadziła do zatrzymania Ivana Milata. Jego zbrodnie jednocześnie fascynowały i przerażały opinię publiczną, powodując znaczny spadek ruchu turystycznego w tym kraju.


Morderca "Ciasteczko"

Ofiary seryjnych morderców zazwyczaj łączą wspólne cechy i dlatego można wytypować profil mordercy, a na tej podstawie szukać podejrzanych. Jak to jednak zrobić, gdy ofiary są zupełnie przypadkowe i nic ich nie łączy poza miejscem zamieszkania? Przez 9 miesięcy roku 1963 miasteczko Perth w Australii było jedynym współczynnikiem dla zabójstw seryjnego mordercy: Erica Edgara Cooke’a, zwanego pieszczotliwie Cookie (ciasteczko).


Seryjni zabójcy: Joel Rifkin - morderca prostytutek

Na początku lat dziewięćdziesiątych na terenie Stanów Zjednoczonych w bestialski sposób zamordował siedemnaście prostytutek. Zabijał zawsze w ten sam sposób – umawiał się na płatny seks, a po stosunku dusił swoją ofiarę. Został zatrzymany, gdy próbował pozbyć się ciała kolejnej młodej kobiety. W czasie procesu przyznał się do wszystkich zarzucanych mu czynów i został skazany na 25 lat więzienia.
to narazie z nevsów 

a teraz niespodzianka

wywiad ze sebastianem wątrobą

Na deser publikujemy wywiad z Sebastianem Wątrobą/

Sprzedałem swoją twarz

Sebastian Wątroba - 32 lata, aktor emitowanego w telewizji TVN serialu „W-11. Wydział śledczy”, wykształcenie wyższe, w policji pracuje od 10 lat.


Forum: Pan nie w mundurze?

SEBASTIAN WĄTROBA: - Jestem nadal policjantem, ale z powodu serialu, urlopowanym. O mundurze nie może być mowy. A szkoda, bo pasuje do moich niebieskich oczu (śmiech).

Co policjant z krwi i kości robi w serialu?

- Wszystko zaczęło się 1 lipca 2004 roku, gdy dyrekcja TVN w porozumieniu z Komendą Główną Policji w Warszawie wpadła na pomysł realizacji programu „W-11”. Pojechaliśmy na casting z kolegą bardziej dla przygody niż z zamiarem zaistnienia na szklanym ekranie. Oczywiście sprawy finansowe miały duże znaczenie, ale w tamtym momencie kierowałem się głównie chęcią sprawdzenia swoich możliwości w czymś nowym. Chciałem przy tym zobaczyć telewizję od kuchni.

I jak ona wygląda?

- Pobudka o 6 rano, godzinę później zaczynamy zdjęcia, które trwają nawet do późnego wieczora, oczywiście z przerwą na obiad. A gdy jest już po wszystkim, człowiek marzy tylko o tym, żeby wziąć prysznic i położyć się spać. Nigdy nie przypuszczałem, że praca przed kamerą w serialach wygląda tak, że od rana do nocy spędza się czas na planie. Nieraz gardło siada, człowiek ma gorączkę, źle się czuje, a musi dobrze wyglądać

Praca policjanta była mniej wymagająca?

- Absolutnie nie. Do serialu trafiłem w okresie, kiedy miałem za sobą 10 lat służby, z czego ponad 8 w wydziale kryminalnym, w tym najgorszym „bagienku”. Pracy było pod dostatkiem.

To znaczy, że ekranowe wyczyny Sebastiana Wątroby niewiele różnią się od tych, które miały miejsce w rzeczywistości?

- Dokładnie. Zajmowałem się ciężkimi przestępstwami przeciwko zdrowiu i życiu. Rozboje, kradzieże, pościgi samochodowe, bieganie za przestępcami, skakanie z balkonów i przez okna - to sytuacje, które w pracy były codziennością. Dlatego prawie wszystkie odgrywane przeze mnie role nie są mi obce. Co więcej, odgrywając jakąś scenę, odwołuję się do tego, jak w danym momencie zareagowałbym lub jak kiedyś zareagowałem, mając do czynienia z podobną historią.

Po powrocie do zawodu, wiele prawdziwych akcji będzie kojarzyło się ich naocznym świadkom z serialem...

- Nie ma już takiej możliwości, ponieważ, jak to się mówi w naszym żargonie, sprzedaliśmy twarze. W wydziale kryminalnym na pewno nie, a przynajmniej nie na linii, nie na ulicy.

Jak zareagowała rodzina na wiadomość, że będzie Pan występował w serialu telewizyjnym?

- Wszyscy podchodzili do tego z niedowierzaniem. Gdy już okazało się, że jestem w programie, to byli zaskoczeni. W to że mi się uda, najbardziej wierzył mój syn Krzysztof (13lat). Od tamtej chwili minęło dużo czasu, rodzina zdązyła się przyzwyczaić. Z synem wiele o tym rozmawiałem. Tłumaczyłem, że to tylko przygoda. Stał się z dnia na dzień synem aktora.

Woli być jak tata policjant, czy jak tata aktor?

- Jeszcze dokładnie nie wie. Na razie jest w ostatniej klasie szkoły podstawowej i przed nim gimnazjum. Zastanawia się nad klasą informatyczną albo dziennikarsko-teatralną, ale wciąż waha się, co wybrać. Ma jeszcze czas na to, żeby znaleźć swoją ścieżkę życiową. Osobiście nie chciałbym, żeby został policjantem, wolałbym, żeby robił w życiu coś innego. Ale nie będę go od tego pomysłu odwodził i jeżeli tak zdecyduje, to uszanuję jego wybór.

Ogląda Pan „W-11”?

- Bardzo rzadko. Nie mam na to czasu, a jeżeli już go znajdę, to odpoczywam przy innym repertuarze, np. sporcie. Czasem tylko chcę zobaczyć, jak to wyszło po montażu, po obróbce. Zwłaszcza odcinki, na których bardzo mi zależało, bo na planie było naprawdę fajne, albo czułem, że w tym odcinku wypadłem koszmarnie z powodu choroby lub ludzkiej niedyspozycyjności. Ale nie lubię oglądać siebie samego, wolę patrzeć na innych.

A inni na Pana. Od popularności Pan już nie ucieknie...

- Jestem rozpoznawany na ulicy. W supermarkecie nie mogę zrobić spokojnie zakupów, ponieważ zawsze znajdzie się grupka ludzi, która mnie rozpozna i dopadnie między regałami prosząc o autograf. Ale nie jest to uciążliwe, można do tego przywyknąć. Myślę, że poznałem raczej tę miłą stronę bycia popularnym. Oczywiście, jak każdy, chciałbym mieć odrobinę prywatności. Zdarzają się takie sytuacje, że ktoś obcy opowiada mi pół swojego życia lub na obiedzie odrywa mnie od talerza, żeby zrobić sobie ze mną zdjęcie. Udaje mi się wyjść z takich sytuacji, obracając je w żart. Ostatnio byłem świadkiem zabawnej sytuacji, jak na osiedlu bawiła się grupka dzieci i niektóre krzyczały: „W-11! Stój! Sebastian Wątroba, policja!”. Przypomniały mi się czasy mojego dzieciństwa, gdy będąc w ich wieku biegałem z kolegami wokół piaskownicy, bawiąc się w „Czterech pancernych”. Dotarło do mnie, że dzisiaj dzieci bawią się w „W-11”, czyli bawią się dokładnie tak jak my - w serial. Tylko postaci uległy zmianie, ale scenariusz całej zabawy pozostał ten sam.

Koledzy z pracy też naśladują Wątrobę?

- W policji pracowałem w bardzo fajnym, młodym zespole, więc dla żartu cytowali moje kwestie z serialu. Było wesoło, zwłaszcza po emisji pierwszych odcinków Z czasem przyzwyczaili się do tego, co robię. Na początku było: „O, stary - co wy tam pokazujecie, przecież wiesz, że to tak nie wygląda, że oględziny trwają czasem nawet kilkanaście godzin”, więc musiałem im tłumaczyć, że nie jesteśmy w stanie pokazać wszystkiego w jednym 25-minutowym odcinku.

W ciągu tych 25 minut nie brakuje widowiskowych scen, wyręczają w nich Pana kaskaderzy?

- Większość scen, nazwijmy je „kaskaderskimi”, realizowanych jest przez nas samych. Oczywiście, jeżeli są to policyjne pościgi samochodowe za bandytami, to wykonują je kaskaderzy. Zastępują nas zwłaszcza w sytuacjach, gdy istnieje bardzo duże ryzyko, że coś może nam się stać. Jednak na 440 odcinków serialu, które nagraliśmy, kaskader zastępował mnie ok. dziesięciu razy.

Przynajmniej o jeden raz za mało...

- Tak, w jednej z niezbyt groźnych scen przypadkiem uszkodziłem sobie nogę - roztrzaskałem kostkę łącznie z torebką stawową i dostałem przymusowy sześciotygodniowy urlop. Zacząłem się nudzić, byłem kompletnie ograniczony, chodziłem o kulach, nie było mowy o normalnym przemieszczaniu się. Gdy człowiek ma nagle tyle wolnego czasu, to nie wie, co ze sobą zrobić, tym bardziej, że jest zniewolony przez gips i kule. To był koszmar.

Widzowie często w serialowych bohaterach szukają wsparcia, wierzą, że tylko oni mogą im pomóc...

- I tak jest w naszym przypadku. Dzwonią bardzo często różni ludzie i proszą o rozwiązanie jakiejś sprawy. Tylko, że my z powodu urlopu nie możemy im pomóc. Nie wolno nam się udzielać. Najczęściej informujemy tych widzów, gdzie i do kogo mogą się zgłosić. Zdarza się, że przychodzą nawet na ul. Pomorską (komisariat W-11 – przyp. red.) i zgłaszają przestępstwa.

Jakie ma Pan plany na przyszłość, zamierza Pan kontynuować pracę przed kamerą?

- Jeszcze się nad tym nie zastanawiałem. Chętnie wrócę do policji, jestem gotowy pracować tam do emerytury. Nie ukrywam jednak, że jeżeli pojawi się jakaś ciekawa propozycja, to na pewno ją rozważę. Nie mówię, że jest to moja ostatnia przygoda z kamerą. Nie boję się nowości i jestem ciekawy tego, co jeszcze może się wydarzyć.

Chce Pan powiedzieć, że nie było żadnych propozycji?

- Nie chciałbym na razie nic zdradzać. Teraz robię to, co robię, a jeżeli to się skończy - wtedy będę się zastanawiał i podejmę decyzję o takiej czy innej współpracy...


muzyka.filmy.itd
 
Nie ma jeszcze żadnych linków!

Czy twój link powinien być umieszczony w tym miejscu?
Zarejestruj się po prostu tutaj:
=> Do rejestracji
 
Odwiedzili nas FANi 23703 odwiedzającyFanów
www.anahi17.pl.tl Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja